Kamil
Rurzowy Kutzyk
|
Skąd ja to znam... : 3 |
||||||||||||||||
|
Misiowa
|
wczoraj byłam na Myslovitz :3
byli niesamowici :D w pewnym momencie tak sie darliśmy pod sceną, że Rojek na moment przestał śpiewać i tylko słuchał :) fajną miał minę przy tym :D przy Peggy Brown pomylił zwrotki i 2 razy zaśpiewał drugą, ale i tak było super :) mam teraz mały kłopot z gardłem, ale mam nadzieję, że do jutra mi przejdzie. dzisiaj Kowalska, jutro Hey ^^ |
||||||||||||||
|
Guśka
dwa dni w raju
|
Misiowa też byłam na agatowym lecie :D
Nocna zmiana bluesa - nie znałam i niezbyt mi się podobało, ale kupiłam sobie płytę XD której ani razu nie słuchałam, tak btw. głównie dla autografu :> Kult - ogółem na Kulcie było tak sobie. Muzycznie fajnie, owszem, stałam w pierwszym rzędzie, ale cały koncert miałam spierdzielony tym, że musiałam pilnować torebki. Potem czekałam jeszcze jakieś pół godziny, bo liczyłam, że Kazik wyjdzie i zdobędę autograf, ale cóż. Jak wracałam na parking omal mnie ich bus nie potrącił :D Myslovitz - całkiem fajnie było, ale też musiałam pilnować torebki. Znałam tylko dwie piosenki, także trochę dziwnie się czułam, ale trudno. Na szczęście udało mi się zdobyć autograf i fotkę :D niestety tylko z gitarzystą :/ Kasia Kowalska - świetny koncert! znałam prawie wszystkie piosenki, więc to plus XD potem czekałam na autografy, ale nie udało mi się zdobyć, bo dawała na swoich zdjęciach i jej się skończyły :/ ja chciałam w notesie, ale już sobie poszła wtedy. ale moja siostra ma ;p Hey - nie znałam żadnej piosenki XD ogółem sam koncert był średni, bo piosenki były prawie identyczne. W dodatku plecy mnie strasznie bolały. Ale mam dwa autografy Kasi Nosowskiej i jeszcze jakiś innych członków zespołu XD |
||||||||||||||
|
Cathy
|
Czemu ludzie biorą autografy od osób, których nie znają? Guśka, ja reflektuję, gdybyś ich nie chciała :D
To bolało. Był ktoś na Porcupine Tree w Łodzi? Wiem tylko o chiavorone, poproszę o recenzję i setlistę. |
|||||||||||||||
|
Guśka
dwa dni w raju
|
Miałam jeden zbyteczny, ale dałam już koleżance, także ten... A piosenki naprawdę były bardzo do siebie podobne :D
|
||||||||||||||
|
Amicalle
heads will roll on the floor
|
prawda? ała. ja też reflektuję na autograf, bardzobardzo:D |
|||||||||||||||||
|
Immortelle
Zaklęta w marmur
|
Zazdroszczę :c też chcę na Kasieńkę. Oczywiście od dawna nie grała blisko mnie... |
||||||||||||||||
|
mardy bum
from Paris with love
|
Rojek nie pomylił się przy Peggy Brown, on zawsze to tak śpiewa na koncertach. |
||||||||||||||||
Ostatnio zmieniony przez mardy bum dnia Wto 18:23, 27 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz |
Guśka
dwa dni w raju
|
Ja biorę dlatego, że może zacznę lubić ten zespół, a potem będę żałowała :d Np. strachy na lachy, znałam tylko jedną piosenkę, pojechałam na koncert, wzięłam autograf i teraz bardzo ich lubię i często słucham ;3
|
||||||||||||||
|
sawyer
Admin
crazy as a motherfucker
|
Wczoraj byłem na koncercie IRY i już po pierwszej wykonanej piosence wiedziałem, że to będzie wieczór wakacji! Wrażenia niesamowite, nie do opisania (zwłaszcza, że wszystkiego nie pamiętam), ale to zrozumie tylko osoba, która była na koncercie swojego ukochanego zespołu.
Zaczęli od "Mocnego", a od kilku miesięcy miałem ochotę usłyszeć ten utwór na żywo, więc - orgazm nr 1. Strasznie niewygodnie skakało się na ławkach w amfiteatrze, bo co chwila spadaliśmy, więc jak usłyszeliśmy "Californię" to od razu wbiegliśmy w dziki tłum pod sceną. Nie mogę sobie przypomnieć co było później, aż do "Szczęśliwego Nowego Jorku" - orgazmu nr 2 - który grali z 10 minut. W pewnym momencie Gadzio oddał mikrofon Piotrkowi, który po krzyknięciu NAPIERDALAMY!!!!111 zaśpiewał "Płonie stodoła" (btw. to pierwszy raz słyszałem to w ich wykonaniu) i wtedy oszaleliśmy, a pogo osiągnęło chyba punkt kulminacyjny, przez co pod koniec piosenki musiałem się na moment ulotnić, ale jak usłyszałem pierwsze takty "Ona jest ze snu" to szybko wróciłem. Potem było "Nie daj mi odejść" (czyli coś z nowości) i fajną atmosferę stworzyli (a ja myślałem se o ajaszu, eheheheh). Jak zagrali "Mój dom" - orgazm nr 3 - to myślałem, że gardło wysiądzie mi od darcia się, zwłaszcza, że dostałem się pod same barierki. W pewnym momencie jakiś gość wskoczył na scenę i rzucił się (ale z miłoooości! ^^) na zdezorientowanego Gadzia, więc kolejną piosenkę zaczęliśmy śpiewać za niego. Nie pamiętam czym zakończyli, ale na bis zagrali "Bierz mnie", którego domagaliśmy się od początku, więc znów wszyscy oszaleli. Przed zejściem ze sceny usłyszeliśmy jeszcze cover "Venus", który wyszedł im jak zwykle zajebiście, przez co chcieliśmy, żeby w ogóle nie kończyli. :< Nie był to na szczęście koncert promujący nowy album (w sumie taki dali u nas niedawno), więc grali praktycznie same stare i znane utwory. Wczoraj stwierdziłem, że to był najlepszy koncert IRY na jakim byłem, ale ja tak chyba zawsze mówię. No... powtórka w styczniu! : D |
||||||||||||||
|
Zombielicious
|
Tak tak, jestem wyjątkowo udana bo na swoim pierwszym koncercie byłam dość niedawno, a dokładnie- na Europe, kiedy grali w Warszawie (mimo, że miałam okazję pojechać na ten w Lublinie, odpuściłam sobie). Cieszę się, że znajoma mnie namówiła, bo bawiłam się naprawdę dobrze, muzyka (Muniek oraz Europe, drugi zespół kompletnie nie przypadł mi do gustu) była świetna, a szyja bolała mnie jeszcze przez dwa dni. Wreszcie znalazłam dobry sposób na rozładowanie swojej energii dzięki czemu przez jakiś tam czas nie miałam motywacji do męczenia brata. Od tamtej pory cały czas próbuję jakoś wkręcić się na kolejny koncert (jestem niestety dość biednym dzieckiem, więc wyszukuję przede wszystkim tych darmowych) ale kiepsko mi idzie. No cóż, może kiedyś tam wreszcie mi się uda.
|
||||||||||||||
|
Agnes
Devil's little sister
|
A teraz Agnes będzie się podniecać wczorajszym fenomenalnym koncertem D'espairsRay. Enjoy!
Przede wszystkim muszę się pochwalić, że miałam wspaniałą ekipę, z którą wyruszyłam na podbój Warszawy. Było nas dziesięć osób, później trochę się porozdzielaliśmy i ostatecznie trzymaliśmy się w szóstkę. Przed samym koncertem było sporo zabawnych sytuacji, z których zdecydowanie najbardziej zapamiętam ponad dwugodzinne okupowanie pobliskiej pizzerii i nabijanie się z nadętej obsługi. Ale przejdźmy do tematu właściwego - do koncertu! Kiedy czekaliśmy pod klubem, kiedy patrzyłam na to bydło, jakie odpierdalali niektórzy z fandomu, miałam ochotę zrobić spektakularnego facepalma, tudzież transparent z napisem: "Polska przeprasza Despę za niektórych fanów"... Ale cichutko, dostaliśmy się wreszcie do środka, umówiliśmy się, gdzie się spotykamy po koncercie i dawaj na salę! Oczywiście tak się rozproszyliśmy, że w efekcie zostałam sama... ale za to pod samą sceną, wisząc na barierce! Dalej nie wierzę, że miałam takiego farta, nie dość, że widok idealny na cały zespół, miejsce takie, że nikt mnie nie zmiażdżył, nie połamał okularów i tlenu też mi nie brakowało (a z tego co wiem, inni mieli gorzej). Wreszcie publika zaczęła skandować nazwę zespołu... i się zaczęło! Teraz pozwolę sobie skopiować część relacji, jaką wysmarowałam na Lastusiu:
Jak widać, koncert udał się niemal w stu procentach. Z mojego miejsca nie widziałam, jak bawi się cała sala, miałam widok tylko na pierwszy rząd, ale i tak byłam w szoku, gdy już na drugiej piosence ochroniarze wynieśli jakąś zemdloną dziewczynę. W sumie do końca koncertu zemdlało chyba z dziesięć osób, wyobrażam sobie, co się tam musiało dziać. Podobno na początku część osób wylądowała na ziemi (powtórka z Dira?), ale nie wiem, nie widziałam i tym bardziej cieszę się ze swojego miejsca. Mieć Karyu na wyciągnięcie ręki! <33 Był cudowny, a te jego miny! XD Zero parskający wodą (stał naprzeciw mnie, więc możecie sobie wyobrazić jaka byłam mokra XDD) i Hizumi wyciągający ręce do fanów też mnie zauroczyli. Szkoda, że tak mało widziałam Tsukasy, siedział tylko schowany za tą swoją perkusją, a wyszedł dopiero na koniec rzucić pałeczki. I nie grał na flecie! :C Podsumowując: KOCHAM DESPĘ. I powtórzę: JA CHCĘ JESZCZE RAZ! |
|||||||||||||||
Ostatnio zmieniony przez Agnes dnia Śro 17:29, 29 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz |
Cathy
|
To zajebiście fajna sprawa, Lars też to robi (ale jaki ma zasięg, na sto metrów chyba potrafi pluć tą wodą XD) Mam kolejne marzenie życiowe... Przy okazji - ostatnio byłam na tzw Laserowej nocy, która składała się z występów: The Transistors (bardzo fajna muzyka, niestety publika była w fazie oswajania się i reakcje mieli nieco niemrawe), IRA (tu już pełen luz, ludzie szaleli, nawet ja w pewnm momencie zaczęłam się gibać, chociaż i tak zachowywałam się trochę jak kołek :> gdyż generalnie za Irą nie przepadam), oraz HEY <3 setlista do bani, nagłośnienie do bani, moja początkowa miejscówka do bani, natomiast potem zrobiłam najlepszą rzecz na świecie: przedarłam się pod samą scenę. Nic, nic nie może się równać z przeżyciami spod sceny. |
||||||||||||||||
|
spina_bifida
|
Hole, 28.08.2010
Przed Służewcem byłam jakoś po 12. Razem ze znajomymi zrobiliśmy transparent z dużym napisem Hole i pod spodem adresem naszego forum. Później posiedziałyśmy trochę w McDonaldzie i znowu ruszyłyśmy na Służewiec. Kilka minut po 14:30 zaczęli wpuszczać. Do 17:40 przesiedziałam na ziemi przy barierkach ;s . Na Chrumce Olik bardzo mało ludzi było, na Kim Nowak już więcej. Potem White Lies i wtedy też zaczął się ścisk. Przed 21:00 zeszli ze sceny i w napięciu czekałam na Hole. 15 minut później Courtney wyszła na scenę a ja nie mogłam uwierzyć własnym oczom że ją widzę! Wyglądała naprawdę fantastycznie. Nadal jestem w szoku że miałam przyjemność posłuchać jej na żywo. Koncert trwał za krótko jak dla mnie, choć według planu prawie 2 godziny. Tak w połowie występu udało mi się dopchnąć do barierek i stałam jakoś między 2 a 3 rzędem, więc serio bardzo blisko. Court widziała nasz transparent! :D Yep. Po Hole ledwo wyszłyśmy z sektora. Skierowałyśmy się do punktu gastronomicznego. Koleżanka daję pomysł by nasz transparent pociąć na 6 części;tak, by każdy miał pamiętkę, druga koleżanka tnie a ja gapię się na ludzi i w pewnej chwili koło mnie przechodzi Micko, gitarzysta Hole (na zdjęciu)! :O Ja od razu krzyk i lecę z tą drugą koleżanką za nim. Złapałyśmy go, zapytałyśmy się gdzie jest Courtney ale nie chciał nam powiedzieć. Mam z nim foto i autograf na moim kawałku transparentu. Kocham tą kobietę *.* |
||||||||||||||
|
abyssa
Torresoholiczka
|
Zacznę od fatalnej organizacji przy bramkach do e-biletów. No ludzie! Czekałam ponad godzinę na mrozie, w tłumie przepychającej się hołoty, a przyszłam parę minut przed 18. Pozostałe kolejki ruszały się w dość szybkim tempie, a e-biletowa nie ruszyła się ani o centymetr przez pół godziny. W końcu zaczęli wpuszczać, szczęśliwie udało mi się wejść w miarę szybko. Bez żadnego pośpiechu poszłam do szatni, do toalety i jak weszłam na salę była 19.30, a zajęte było może z 10 rzędów na płycie.
Pierwszych 2 piosenek nie pamiętam prawie wcale, bo myślałam tylko o tym żeby uciec jak najdalej od tego skaczącego tłumu, ale później trochę się przerzedziło i nawet dało się czasami odetchnąć świeżym powietrzem : D Całą flagę widziałam przez chwilkę, bo nad głową miałam czerwone szmatki, które trochę przysłaniały widok, ale skoro Jared to zauważył, to znaczy, że się udało. Akustyk to spełnienie moich wszystkich najskrytszych marzeń - CAPRICORN! Tak głośno wrzeszczałam, że mogę śmiało powiedzieć, że przyczyniłam się do tego ; D Prawie się popłakałam ze szczęścia. Odkąd zobaczyłam, że zagrali coś starszego w Birimngham i we Włoszech, modliłam się o Capricorn albo Buddhę. WIAD też się nie spodziewałam, a cały refren zaśpiewany przez publikę to było mistrzostwo. Zabawa na The fantasy też była świetna, a późniejsze oficjalne powitanie w Marsowej rodzinie i obietnica powrotu - jeszcze lepsze. Światełka na Hurricane fajnie wyglądały, a kucanie na K&Q też się udało. Ogólnie nie mam większych powodów do narzekań. Podobało mi się o wiele bardziej niż w Krakowie - warszawska set lista i to jak blisko stałam przemawiają właśnie za warszawskim koncertem. Czytałam dużo wypowiedzi gdzie ludzie narzekali na sztywną publikę - towarzystwo wokół mnie skakało, śpiewało i świetnie się bawiło, czasami aż za mocno więc tylko mogę się cieszyć : D |
||||||||||||||
|
Guśka
dwa dni w raju
|
Miesiąc temu byłam na koncercie SGM, ogółem fajnie było, ale laski się tak darły i pchały, że nie dało się wytrzymać ==' Ogółem przeszli centralnie koło mnie(nawet dwa razy ;p), to było mega, ale przez to zgubiłam koleżankę XD
|
||||||||||||||
|
chiavorone
|
Nie wiem czy ktoś z was uczestniczył również w tym niezwykłym wydarzeniu... chodzi mi o koncert Rogera Watersa w Łodzi, w dniu 18 lub 19 kwietnia. Niesamowita sprawa. Wysoka forma Watersa, genialne "Mother", "Another Brick..." (z chórem brzmiącym jak na cd), "Goodbye Blue Sky", "Hey You", "Comfortably Numb". No i oczywiście "Vera", która zawsze wydawała mi się jednym z najmocniejszych elementów płyty. Na żywo ścięła mnie z nóg. Animacje były genialne, oświetlenie... w ogóle całe show. Jak uczestniczenie w filmie "The Wall".
Na laście jakiś uprzejmy user dał linka do flickr'a na którym znajduje się pare foci [link widoczny dla zalogowanych] |
||||||||||||||
|
gilotyna
|
Wczoraj zahaczyłam o Ire, trochę pograli, zobaczyłam wujaszka i w sumie mogłoby mi to wystarczyć. Zagrali kilka ładnych kawałków ale niestety musiałam się zmyć po czterech do domu. Ogólnie to plus, Grójec się bawi ale muzyka sama w sobie nie jest dla mnie. :)
|
||||||||||||||
|
melóra
supercalifragilisticexpialidocious
|
^ nom, też byłam, przegapiłam chyba tylko ostatnie 20 minut koncertu. nie słucham iry, ale podobało mi się. do tej pory gra mi w głowie ona jes ze snuuu a ubrana w codzieeeeeeeennoooość ye ye.
a ten grójec to się bawił chyba tylko pod samiutką sceną, bo dalej taka zamuła była, że aż wstyd. |
||||||||||||||
|
Cathy
|
Uwaga, będzie siekiera. Nie wiem jaką objętość będzie miał ten post.
Wczoraj miałam niebywałą przyjemność być świadkiem koncertu mojej cudownej Katie Melua, wrażenia są fantastyczne, ale myślę, że będę je opisywała na bieżąco podczas sprawozdania z całego popołudnia. *długi i zbędny wstęp, ale czymże byłby mój post bez wstępu* Podróż do Warszawy była nieciekawa, ze względu na okropny gorąc, oraz korki, bo nie dość, że przy samej stolicy tłok w okolicach 17-18 jest oczywisty, to jeszcze w moich Kielcach remonty są dosłownie WSZĘDZIE. Ale jakoś dojechaliśmy (moją ulubioną trasą!), z parkowaniem pod dworcem centralnym również problemu nie było. Szukamy więc wejścia do złotych tarasów, ponieważ do 19 była jeszcze godzina. Na schodach między dworcem a galerią smażyła się masa bananowej młodzieży w kolorowych spodenkach, natomiast przy stolikach znajdowała się smażalnia biznesmenów w garniturach. Jakoś ogarnęliśmy wejście, znaleźliśmy łazienkę, w której planowałam się upodobnić do człowieka po trzech godzinach ociekania w samochodzie. Łazienka była koszmarna, nie wiem kto tam odpowiada za czystość, ale powinien natychmiastowo skończyć na bezrobociu. Nie mniej jednak w takich, a nie innych warunkach, doprowadziłam się do porządku. Następnie poszliśmy do McDonalda (hmm, wybór mieliśmy duży, jednakowoż trzeba było dochować wieśniaczej tradycji), zjedliśmy po frytkach i stwierdziliśmy, że czas na opuszczenie Tarasów. Niechętnie, gdyż tam przynajmniej była klimatyzacja. Pod Kongresową czekało sporo osób, toteż usiedliśmy na schodach i oglądaliśmy przejeżdżające autobusy. W końcu otworzyli drzwi i zaczęli wpuszczać, więc mój tata poszedł sobie gdzieś tam, a ja ustawiłam się w kolejce. Miła pani w stroju biurowym obmacała mi torbę (jeszcze dodatkowo musiałam ją otwierać), po przedarciu biletu przed moimi oczami roztoczyło się 'foyer' (ha ha), po którym dość niepewnie sunęłam w celu obeznania się z otoczeniem. Pokręciłam się trochę dookoła stoiska z fantami, zastanawiałam się czy by nie kupić sobie Pictures (jedyna, której mi brakowało w oryginale), bo cena była zabójcza - 25 złotych. Moja wrodzona niepewność mnie powstrzymała i udałam się prosto do wejścia na salę właściwą. Okazało się, że przy scenie było z pięć rzędów podpisanych jako 1a, więc trochę się pokręciłam w kółko, aż wreszcie zauważyła mnie pani z plakietkami i wskazała mi miejsce przy samiutkiej scenie. Mogłam ryć nosem o podłogę tejże. Gdy usiadłam na pozornie wygodnym krześle dostałam upominek w postaci plakietki, oraz płyty z czterema nagraniami koncertowymi Kasi. Po chwili doszłam do wniosku, że niepotrzebnie tu właziłam tak wcześnie, bo była dopiero 19.20, więc do samego supportu trzeba było czekać ze 40 minut, ale nic, posiedziałam, popisałam smsy, odwracałam się co chwila, aby podziwiać amfiteatr. PONAD TO miałam zaciesz z samej świadomości faktu, że dokładnie na tej samej scenie, którą widzę pół metra przed sobą, w '95 Roger i Brian odbierali Fryderyka. STALI TAM. Nie ma to jak znaleźć sobie odpowiedni powód do radości. Jako support wystąpił Jakub Żak, który z profilu przypomina Artura Rojka, natomiast jego muzyka była całkiem do rzeczy, acz zdecydowanie za głośna. *opis właściwy* Scena wyglądała w ten sposób: normalny rozkład instrumentów, natomiast tuż za nimi były schodki na dość wysoki podest, zasłonięty na początku kurtyną. Gdy zgasło światło i usłyszeliśmy refren The Closest Thing To Crazy pomyślałam, że zaraz wyskoczy jakaś reklama dvd, w ramach wstępu. Otóż nie - fioletowy materiał poszedł w górę i oczom naszym ukazała się mała Kasia ze swoją gitarą, śpiewająca tę właśnie piosenkę. Nie jestem w stanie opisać, jak BARDZO mnie wzruszył jej widok, aż jestem sobą zaskoczona. Po pierwszej sekundzie napłynęły mi łzy do oczu, gdy zobaczyłam moje maleństwo, słoneczko moje kochane! Osóbkę, bez której mój pogląd na muzykę wyglądałby prawdopodobnie ZUPEŁNIE inaczej. Obserwując, jak stoi sobie Kasiunia z tą swoją gitarą, większą od niej trzy razy bardzo chciałam ją przytulić i zabrać do domu. Nie wiem co ona ma w sobie, ale spowodowała moje totalne rozmiękczenie. Oczywiście potem pojawił się zespół, złożony z czterech osób. Jestem fanką każdego po kolei! Strasznie denerwowała mnie obsługa, ochrona i fotografowie, którzy łazili w tę i z powrotem, na szczęście tylko przez pewien czas. Jest to mój pierwszy koncert Kasi na żywo, więc zrozumiałe, że nie będę do końca obiektywna. Podobało mi się praktycznie wszystko od strony muzycznej i wokalnej. Byłam mile zaskoczona, jak dobrze wypadły wszystkie piosenki, właśnie pod kątem wokalu. O muzykach nie ma co mówić, profesjonalizm w czystej postaci. Fanką gitarzysty jestem od samego początku, perkusista Henry nigdy nie zawodzi, basista zabija swoją ekspresją, a pan przy fortepianie to już w ogóle rewelacja na Bałtyku. Kasia miała oddzielną gitarę chyba do każdej piosenki. Setlista była satysfakcjonująca, pojawiały się piosenki ze wszystkich czterech płyt, co jest dużym plusem. Wzruszałam się jeszcze kilka razy, przy Spider's Web (chociaż wolałabym wersję z zespołem), przy I'd Love To Kill You, The One I Love Is Gone, a przy The House już w ogóle odpadłam, MAGIA. Niesamowity klimat, już pomijając fakt, że to moja ukochana piosenka, a dodatkowo animacje i różowo-fioletowe dymy robiły cuda. Były też piosenki 'do klaskania', co czyniłam niekiedy, gdyż siedzenie jak kołęk było niewykonalne. Po słowach pożegnalnych, oraz ukłonach zespołu oczywiście wszyscy wstali i przez parę dobrych minut dawali do zrozumienia Kasi, że ma W TEJ CHWILI wracać na scenę! Co oczywiście nastąpiło. Podczas bisu nadal większa część stała (mogłam się opierać o scenę!). Tradycyjne Nine Milion Bicycles, Kozmic Blues, na które czekałam cały koncert, oraz I Cried For You, które znów wywołało u mnie wzruszenie ogromne. Niestety, wszystko, co dobre, szybko się kończy. Po wyjściu z sali pomaszerowałam prosto do stoiska i kupiłam jednak tę płytę, wydałam na nią ostatnią forsę, ale nie żałuję. Jeszcze słówko o Kasi, która była pięknie uczesana, umalowana, natomiast jej strój przedstawiał sobą obraz rozpaczy, nie wiem, kto jej te stroje dobiera, ale jeszcze nigdy nie widziałam u niej ciuchów tak niedobranych do figury. Trochę szkoda tak przecudnej osoby. Moi drodzy, moi kochani. Rodzice namawiali mnie, abym oddała bilet i miała dodatkowe trzy stówy na wakacje, jednak ja byłam nieugięta, co przyniosło rezultaty w postaci transportu, gdyż rodzice nie bardzo byliby zachwyceni, gdybym po nocy szwendała się po Warszawie, lub co gorsza w pociągu. Gdybym jednak ustąpiła i zwróciła mój bilet popełniłabym gigantyczny, kardynalny błąd życiowy. Jako, że tego nie zrobiłam, znowu miałam okazję doświadczyć czegoś, co można określić, jako bajeczny i pozytywny początek wakacji. |
||||||||||||||
Ostatnio zmieniony przez Cathy dnia Śro 14:08, 01 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz |
Fanosława
Grafik
wesoły autobus
|
<3333 Doszłam. |
||||||||||||||||
|
Orześ.
sex on fire
|
myślałam że tylko ja tak mam że na prawie każdym koncercie nie wiem czy z tego podniecenia czy z tej radości łzy same napływają mi do oczu. |
||||||||||||||||
|
melóra
supercalifragilisticexpialidocious
|
nooo, aż się boję, co to będzie ze mną na ringo! ogólnie to baaardzo żałuję, że nas babson wyrolował z tymi biletami. the house na żywo... omg! :c |
||||||||||||||||||
|
Amicalle
heads will roll on the floor
|
Boże, ale musiało być MAGICZNIE! Zazdroszczę, zazdroszczę. I mam nadzieję, że uda się mi (NAM) pójść następnym razem.
|
||||||||||||||
|
gilotyna
|
Obolały kark, zdarty głos i kilka siniaków wszystko tłumaczy. Cholernie dobrze się bawiliśmy. Zaczęło się od Made of Hate bo te wszystkie Killing Dżołki są niezbyt. Stary Archeon zagrał na małej scenie. Trochę z dziewczynami poskakałyśmy ale uznałyśmy, że trzeba się napić i nabrać sił do Motörhead i Huntera. Motörhead...nareszcie coś! Pamiętam, że jednym z pierwszych kawałków był Iron Fist Wtedy zaczęła się prawdziwa heavy metalowa rozpierducha. Po występnie Lemmyego na małą scenę wleciał Hunter, Płytki Dołek ciągnie się za mną cały czas. Przezajebiście! No i jeszcze Iron Maiden jako gwiazda, ziewałam. Ale fajnie było zobaczyć Eddiego.
|
||||||||||||||
Ostatnio zmieniony przez gilotyna dnia Sob 16:27, 11 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz |
Wrażenia z koncertów |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.