Dark Shadows

W 1752 roku, Joshua i Naomi Collinsowie, wraz z synem Barnabasem wyruszyli z Liverpoolu do Ameryki by rozpocząć nowe życie. Ale nawet ucieczka za ocean nie wystarczyła by uniknąć tajemniczej klątwy, która raz na zawsze przeklęła ich rodzinę. Mijają dwie dekady, a dorosły Barnabas (Johnny Depp) ma świat u stóp, a właściwie miasto Collinsport w Maine. Mieszka w pięknym dworze Colinwood. Jego życie obfituje w bogactwa, władzę i piękne kobiety - do czasu, gdy robi poważny błąd, zakochując się i łamiąc serce Angelique Brouchard (Eva Green). Czarownica, w każdym tego słowa znaczeniu, skazuje go na los gorszy od śmierci: zamieniając go w wampira, a następnie grzebiąc żywcem. Niespełna dwa wieki później, w 1927 roku, Barnabas, nieumyślnie uwolniony z grobu przez śmiertelników, powraca do życia, lecz w bardzo zmienionym świecie, także pod względem punktu widzenia wampira. Odwiedza swoją dawną posiadłość i odkrywa, że jego niegdyś wielki majątek popadł w ruinę. Jak się okazuje, dysfunkcyjnym resztkom rodziny Collinsów wcale nie wiedzie się lepiej...

A może Panu Deppowi jednak by nie zaszkodziło, gdyby na chwilę wyjął ze swojego odbytu penisa Pana Burtona? :3 Ja nieśmiało pytam.

W sumie to mam dość ambiwalentne odczucia co do tego filmu. Oczywiście zobaczę, ale na zachwyt się nie nastawiam.

Fanosława napisał:

A może Panu Deppowi jednak by nie zaszkodziło, gdyby na chwilę wyjął ze swojego odbytu penisa Pana Burtona? :3 Ja nieśmiało pytam.

Tworzą razem świetne filmy + się przyjaźnią, więc nie widzę powodów niby czemu miałby. +co za brzydka metafora.

JA SIĘ JARAM! Zwłaszcza po wystawie Tima, już się nie mogę doczekać! Pierwszy wolny wieczór się wybieram, chciałam iść na przed-premierę, ale za późno się ogarnęłam z biletami :c

^ ja też zawsze jaram się zestawieniem Tim+Johnny, więc na pewno obejrzę. jak mi zostanie kasy po Avengersach *wzdych*

Amicalle napisał:

Fanosława napisał:

A może Panu Deppowi jednak by nie zaszkodziło, gdyby na chwilę wyjął ze swojego odbytu penisa Pana Burtona? :3 Ja nieśmiało pytam.

Tworzą razem świetne filmy + się przyjaźnią, więc nie widzę powodów niby czemu miałby. +co za brzydka metafora.

Ja wiem, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale z nadmiaru można się ciężko porzygać - kolejna smaczna metafora :D

Znaczy tak, ja nie mam nic przeciwko temu połączeniu, ba, takie perełki jak Edward Nożycoręki czy Jeździec bez Głowy aż chce się oglądać i piać z zachwytu, ale ostatnie ich wspólne filmy sprowadzają się do kretyńskich przebieranek w quasi-komediowych dziełach, gdzie jedyną atrakcją jest Deppotwarz. Oglądanie np Alicji w Krainie Czarów to jak zjedzenie dwóch kilogramów chałwy na raz - jest tak słodko i cudowne, że aż dostajesz niestrawności. Nie żebym była pierwsza do ustalania ścieżki czyjejkolwiek kariery, ale w moim odczuciu pan Depp jest stworzony do dramatycznych ról i nieco się marnuje w burtonowskich przebierankach, które chociaż na pewno kreatywne i w ogóle, świetne, to niestety w jego przypadku są coraz bardziej wtórne. Jak dla mnie oczywiście :3 A jak się przyjaźnią, to niech piją razem wino i rozmawiają o życiu, ale dla dobra obojga mogliby się nieco od siebie artystycznie odessać :3

Chcę zobaczyć ale zobaczymy czy nie zbankrutuję. :D

Oczywiście, że zaraz biegnę, lecę, pędzę do kina 8)

Ach więc! Byłam już w kinie i oczywiście wyszłam bardzo zadowolona! Obsada cud miód, no rewelacja - dawno nie widziałam niczego z Pfeiffer, więc <3 Elfman też odwalił kawał dobrej roboty z muzyczką, klimacik fajny. No i przy niektórych scenach się nieźle uśmiałam :D A cała historia świetna. I scena MIŁOSNA Depp+Green w jej gabinecie - miodzio! Nie rozczarowałam się, dla mnie jako osoby, która uwielbia Burtona, film był idealnie doskonały... ale no właśnie! Nie było tam niczego hm nowego? Żadnego zaskoczenia, co nie zmienia faktu, że się dobrze bawiłam i gdybym miała jeszcze raz decydować z pewnością bym do kina poszła ;)

^ kurczę, czas więc zbierać kasę i iść :D

Kocham płasko-wklęsłą klatę, mój mistrz rzeźbienia <3

W sumie byłam zadowolona po seansie, chociaż większość najlepszych scen/tekstów była w trailerze. Obdarzam miłością scenę, gdzie Carolyn i Barnabas rozmawiają o wyrywaniu dup : DDD

Jestem nieszczęśliwa, wciąż nie mogę się wybrać. :( Ale to nadrobię! :D

Fanosława napisał:

Obdarzam miłością scenę, gdzie Carolyn i Barnabas rozmawiają o wyrywaniu dup : DDD

HAHA, TAK! <3 W ogóle postać Carolyn cudowna - jej teksty, jej zachowanie :D

Amicalle napisał:

Fanosława napisał:

Obdarzam miłością scenę, gdzie Carolyn i Barnabas rozmawiają o wyrywaniu dup : DDD

HAHA, TAK! <3 W ogóle postać Carolyn cudowna - jej teksty, jej zachowanie :D

Widzę w tej postaci siebie sprzed kilku lat XD I obawiam się, że wciąż sporo mi z niej zostało...

Idź obejrzeć występ tej Cooper! <3

Złotą malinę w kategorii: Najgorsza Charakteryzacja Wszechświata otrzymuje...
No właśnie. Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć, dlaczego wszystkie laski w tym magicznym świecie leciały na kogoś o tak komicznej aparycji? Plus na jaki rodzaj smalcu była ułożona ta grzywka?

Soundtrack był przewspaniały, ale to w końcu '70. Ach, no i jedyną kobietą w tym filmie, która wzbudzała we mnie sympatię w stu procentach była pani doktor, z kolei tej glinianej lasce miałam ochotę natrzaskać po gębie, co chyba oznacza, że aktorka dobrze się spisała.

Roger miał syna Davida. Dobre połączenie, if you jesteś wtajemniczony oraz know what I mean.

Które wszystkie? Bo ja naliczyłam dwie-trzy w sumie, w tym jedną niewydymalną 8)

-MEFISTOFELES!
*MC DONALD'S*

Soundtrack cudowny! Ogólnie całkiem nieźle się bawiłam dopóki nie doszło do spalenia fabryki Collinsów, co skutkowało wybuchem kiczu w najczystszej postaci. Może wrócę do tego od czasu do czasu.

burdelmama napisał:

-MEFISTOFELES!
*MC DONALD'S*

to było taaaaakie cudowne <3

Ponieważ to był film Burtona, nie powiem na niego złego słowa, chociaż klimat za mocno odbiegł od tego typowo Burtonowskiego. Zbyt cukierkowe to było, choć rozumiem stylizację